Kakatu Posted January 27, 2009 Share Posted January 27, 2009 Witam, pierwszy raz tutaj, ale postaram się pomóc, bo mój przypadek chyba obrazuje całkowicie stosunek ubezpieczalni wobec klienta. W wielkim skrócie:Miałem stłuczkę nie z mojej winy. Po zdarzeniu zostało spisane z winowajcą oświadczenie o przyznaniu się do winy. Do tego momentu wszystko jest ok. Na drugi dzień pojechalem na przegląd przedniej osi (bo głównie dostała przednia oś). Muszę nadmienić, że jakieś 1,5 miesiąca wcześniej auto przeszło tzw. "przegląd zerowy", ponieważ było sprowadzane zza granicy. Oczywiście poszedł wahacz, drążek kierowniczy i końcówka drążka. Do tego uszkodzona alufelga, zderzak, "obrysówka", kierunkowskaz przedni no i błotnik. Pan "rzeczoznawca" z TU orzekł, że mogę sobie zbieżność ustawić i wszystko będzie ok. Problem w tym, że luz był na kole i choćbym nie wiem jak chciał, to i tak bym zbieżności nie ustawił. Oczywiście nie muszę nikomu tłumaczyć, że jazda z takim kołem groziła wypadkiem ale jakoś to pana "likwidatora" nie zraziło. Wkurzony pokazałem mu pismo od diagnosty ale on i tak dał mi do zrozumienia , że mogę sobie to pismo wsadzić w d... Skorzystałem z pomocy niezależnego rzeczoznawcy z PZMOTu który wycenił szkodę na jakieś 4,5 tys zł. Odszkodowanie jakie mi zaproponowało TU, to, uwaga: 660zł! Po mojej interwencji pan doliczył jeszcze za zderzak 220zł no i w sumie dostałem 880zł. Nijak nie byłem w stanie naprawić auta za tak śmieszne pieniądze. Kupiłem zamienniki dokładając swoje pieniądze no i po roku zamienniki (nie są z "dolnej półki") się "wybiły" i mogę zacząć myśleć o nowych częściach.Wracając do rzeczy, to przedstawiłem kosztorys od niezależnego rzeczoznawcy likwidatorowi z TU a ten go tylko przyjął i.... nic. W ogóle likwidator powiedział, że go nie przyjmie, bo nie ma załączonych jakiś wydruków komputerowych z przeglądu. Stuliłem więc uszy i poszedłem po poradę do niezależnego rzeczoznawcy. Oczywiście do takiego kosztorysu nie potrzeba żadnych wydruków, tylko dobrze jak są załączone zdjęcia z oględzin. Napisałem zatem pismo do TU, w którym poprosiłem o zajęcie stanowiska w sprawie nieuznania kosztorysu od niezależnego rzeczoznawcy. Oczywiście takiego pisma z odpowiedzią nie dostałem. Za każdym razem jak tylko się pojawiałem w siedzibie TU, zostawałem zbywany przez likwidatora, który mówił najpierw, że zapomniał odpisać, potem twierdził, że wysłał już do mnie odpowiedz (nadmienię tu, że nawiedzałem TU 2 do 3 razy w tygodniu)... Trwała ta zabawa w kotka i myszkę około 2 miesięcy, aż w końcu wściekłem się i jak zawitałem do TU po raz kolejny, usłyszałem, że to wina poczty, że tak długo to pismo do mnie idzie. Jako że oni MUSZĄ wszystkie pisma przechowywać w archiwum, jako dokumentacja dowodowa, kazałem sobie przynieść z archiwum duplikat pisma, które rzekomo do mnie idzie. Pan zniknął na jakieś 30 min, po czym pojawił się z nieostemplowanym pismem, i skruszoną miną powiedział, że "szef" był zajęty i nie miał czasu podbić pieczątki i podpisać tego pisma. Wniosek jest jeden: nigdy takie pismo nie było do mnie wysłane, a to które mi przyniósł teoretycznie z archiwum, było przed momentem "wyskrobane". Mogłem więc sobie czekać tak zapewne do dzisiaj i nie doczekałbym się odpowiedzi. Ogólnie z pisma wynika, że nie zostanie kosztorys od niezależnego rzeczoznawcy uznany, bo nie. W sumie pismo takie potrzebne mi było do wystąpienia na drogę sądową. Pomijając już inne fakty, że umówiłem się na wypłatę tych wspomnianych wcześniej nieszczęsnych 880zł, i pan likwidator olał mnie, bo na umówiony dzień wziął sobie wolne i nie przygotował żadnych papierów. Zlitowała się w całej ubezpieczalni jako jedyna (!) Pani kasjerka, która wzięła dokumenty, odgrzebała w aktach wszystkie potrzebne do wypłaty papierki, postarała się o pieczątki itp. i wypłaciła mi odszkodowanie. Pominę tu inne wątki poboczne, bo opisanie mojej przygody z TU zajęło by przynajmniej tyle co "Władca Pierścieni" Tolkiena dlatego nie będę zanudzał tylko wspomnę o tym, że w końcu oddałem sprawę do sądu ale jak to w naszym kraju bywa, zanim w ogóle złożony został pozew, sprawa o mało co nie doszłaby do skutku. Zaczęło się od tego, że sędzia poszedł sobie na półroczny (chyba) urlop więc nie miał się mną kto zająć. Następnie z opłatą za (o ile dobrze pamiętam) wniesienie sprawy do sądu i tu jest śmiesznie: prawo nakazuje mi podać w tytule przelewu NUMER AKT SPRAWY. Niestety takiego numeru nie dostanę, dopóki nie zapłacę. I tu prawo tworzy pętlę, bo nikt nie nada numeru akt sprawy,bo nie zapłaciłem. Przyszło więc do mnie pismo od pani sekretarki, że odeśle mi na konto te pieniądze, bo ona nie wie po co to, za co to jest płacone i w ogóle wyszła masakra. Zadzwoniłem więc do sądu do działu księgowości, grzecznie powiedziałem jak się nazywam i po co dzwonię. Sprawę załatwiłem w jakąś minutę. Pani bez problemu nadała numer akt mojej sprawie. Mnie jednak nurtuje tylko pytanie po co wysyła się te wszystkie pisma, które zwykle zawierają oklepaną już formułkę "...w nieprzekraczalnym terminie 14 dni...", skoro można wklepać do komputera moje imię i nazwisko i po prostu nadać aktom sprawy numer. Ile czasu trzeba poświęcić na wysmarowanie pisma do mnie? Ile pieniędzy kosztuje wysłanie listem poleconym takiego pisma? Czy nie szybciej i oszczędniej jest wpisać do komputera mojego imienia i nazwiska i po prostu nadać numer sprawie? Mi telefonicznie zajęło to około minuty.Wracając do sprawy, to spotkało mnie w sądzie jeszcze jedno nieszczęście. Zaginął mój dowód wpłaty, więc Pani co się papierkami zajmuje rzuciła moje akta w kąt i... nic. Dopiero mój prawnik interweniował i wyjaśnił całą sytuację w sumie także bezsensowną, a o której nie mam już siły pisać. W sumie minęły od stłuczki ponad 2 lata a ja w końcu doczekałem się procesu! Zapewne większość z Was podarowała by sobie po tylu perypetiach lub ze względu na to, że kwota odszkodowania dla większości pewnie jest śmieszna, ale dla mnie to dużo a poza tym uparłem się i postanowiłem dobrnąć do końca tego cyrku. W tą środę idę na rozprawę. Mam nadzieję, że odbędzie się szybko i sprawnie, chociaż nawet jak miała by się ciągnąć kolejne 2 lata, to mi i tak już wszystko mi jedno- poczekam.Co by dalej nie zanudzać- wnioski z mojego doświadczenia:- prawo nie definiuje w jakim okresie należy odpowiadać na pisma (od daty doręczenia), dlatego dobrze jest napisać "w nieprzekraczalnym terminie 14 (lub 30) dni". Z mojego doświadczenia ustalanie jakichkolwiek terminów jest nic nie warte, ale na pewno przyda się w wypadku wytoczenia sprawy sądowej;- należy kserować wszystkie dowody i papierki zanoszone do TU i prosić o pieczątki z DATĄ WPŁYNIĘCIA PISMA oraz podpisem likwidatora. To bardzo ważne, ponieważ należą się odsetki od niewypłaconej kwoty i problem w tym, żeby sąd wiedział od jakiej daty naliczać odsetki;- w moim przypadku straszenie sądem TU można sobie wsadzić w d..ę;- nie bać się sądu i korzystać z niezależnych rzeczoznawców. Macie prawo do dociekania sprawiedliwości oraz uznania likwidatora szkód pracującego dla TU jako stronniczego, dlatego macie prawo sądzić, że likwidator jest stronniczy macie prawo skorzystać z usług niezależnego rzeczoznawcy. Jeśli rzeczoznawca wyceni inaczej niż likwidator, to TU ma obowiązek oddać pieniądze za sporządzenie kosztorysu. Jeśli niezależny rzeczoznawca nie wymyśli nic nowego w kosztorysie, TU zapewne nie zwróci pieniędzy za kosztorys;- trzymajcie sporne części mechaniczne (i w sumie nie tylko sporne) jako dowody w ewentualnej sprawie;- bądźcie cierpliwi i nie odpuszczajcie. Płacicie wysokie ubezpieczenia, więc coś wam się od życia należy- choć trochę uczciwości.- TU robi co chce i jak chce, narzucając swoje racje i wyimaginowane prawa, często zapominając, że zarówno oni jak my, zwykli ludzie podlegamy temu samemu prawu;- uważajcie na to co podpisujecie. Czytajcie wszystko 2 a nawet i 10 razy, żeby nie było żadnych wątpliwości ani rozczarowań. Pilnujcie terminów odpowiedzi, odwołań itp;- TU nie ma prawa mówić, że potrąca 22% Vatu i jak przedstawicie rachunki za naprawę, to odda Wam potrącony VAT. W środę 28.01 jest moja sprawa. Jestem ciekaw jak to się wszystko skończy... Co by nie było, wiem już jak postępować w przypadku powtórzenia się takiej sytuacji. Jeśli interesuje kogoś wynik rozprawy albo ma jakieś pytania, w miarę możliwości odpowiem.Pozdrawiam! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
fala Posted January 27, 2009 Share Posted January 27, 2009 Ja swoją wojne prowadze z PZU.Tylko ja mam szkode osobową.Za skuter który został skasowany przez tira wypłacili w ciągu 2tyg.Troche zaniżyli ale mniejsze z tym.Wynajełam firme gdyż wiadomo jak moze wygladac osoba jadąca skuterem którą zachoczy tir.Wracając do PZU.Denerwowało mnie ze tak długo to wszystko trwa i pełnomocnik mi tylko mówi ze czym oni bardziej przeciągają tym lepiej dla nas bo odsetki karne wieksze.Ile mozna tego słuchac.Zadzwoniłam do pani z Pzu a beszczelne babsko wysmiało mnie i powiedziała ze po co wziełam pełnomocnika bo bede musiała teraz reszta grosza podzielic sie z firma.Zastanawia mnie jedna sprawa czy 150tys to jest grosz. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pablo_1st Posted January 27, 2009 Share Posted January 27, 2009 no Kakatu, jeśli to było w wielkim skrócie to gratuluję poczucia humoru. W skrócie to by było: JESTEM URODZONYM PECHOWCEM I NAWET W DREWNIANYM KOŚCIELE KASKU NIE ZDEJMUJĘ skoro nie tylko wszyscy likwidatorzy, rzeczoznawcy i inni pracownicy firmy ubezpieczeniowej się an Ciebie uwzięli, ale nawet sędzia i panienki z sądu to już nie wiem czy ktoś jeszcze może Ci pomóc. Dla ewentualnych naśladowców podpowiadam: nie wnosi się opłaty sądowej wpłacając ją na konto sądu, ale skłąda pozew i cierpliwie czeka na odpowiedź. Sędzia jak dostanie sprawę to nie tylko będzie jej nadany numer, ale też wskaże konkretną kwotę jaką trzeba uiścić. Sam numer sprawy będzie zmieniany jeszcze kilkukrotnie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Kakatu Posted January 27, 2009 Author Share Posted January 27, 2009 No cóż. Pechowiec to może ze mnie i jest, ale nie poddaję się i brnę usilnie z przymrużonymi oczami pod wiatr. Co do opłat sądowych, to mówię jak było- dzwoniłem do sądu po telefonie od mojego adwokata, żebym powiedział za co ta opłata (wyliczona nie przez sędziego a przez panią księgową czy tam sekretarkę). Cóż, w moim mieście widocznie inaczej działają sądy, niż w Twoim, Pablo. Prawdą jest, że musiałem wnieść opłatę, żeby jakaś pani mogła nadać numer sprawie, bo sędzia tego widocznie nie robi. Co do składania pozwu, to robi to adwokat a nie "ja". Do niezależnego rzeczoznawcy nie mam nic, wręcz przeciwnie. Był bardzo pomocny i służył mi radą za każdym razem gdy się do niego zwracałem. Widocznie ze względu na to, że nie mam siwizny na głowie, likwidatorzy z TU nie brali mnie poważnie i liczyli na to, że gówniarz sobie odpuści. Cóż, Pablo, twój ukryta złośliwość z naśladowaniem moich poczynań pewnie ma jakieś uzasadnienie, ale ja nie jestem prawnikiem i wykonuję to, co radzi mi adwokat odnośnie papierkowej roboty.POZDRAWIAM! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pablo_1st Posted January 28, 2009 Share Posted January 28, 2009 ja też skłądałem pozew, sam za siebie bez adwokata, więc piszę jak było u mnie, jak widac prościej i bardziej rzeczowo. To nie zarzut do Ciebie, bo skąd masz się znać, ja też nie wiedziałem ale właśnie w sądzie usłyszałem, co mam robić, dziwne tylko, że Twój adwokat nie wiedział, a jeszcze sam zamiast niego wszystkim się zająłeś. Po co Ci zatem taki papuga?A, i jeszcze mi się przypomniało, co Ci się może przydać, bo widzę, że adwokat raczej marny, to mu podpowiesz - nie musisz się martwić o daty kolejnych składanych odwołań, jeśli myślisz o odsetkach. Jeśli o nie wystąpiłeś to jako termin rozpoczęcia biegu odsetek podaj datę zgłoszenia szkody plus 30dni. Skoro domagasz się jakiejś brakującej kwoty odszkodowania, to jeśli sąd uzna ją za zasadną, to przecież "brakująca kwota" nie powstaje w chwili napisania, czy odpowiedzi na odwołanie, ale w chwili kiedy mija ustawowy termin likwidacji szkody. Mało tego, ja przeoczyłem przy przeglądaniu akt kiedy zgłosiłem zdarzenie i dysponowałem tylko datą powstania kolizji i to do tej daty dodałem 30 dni, adwokat ubezpieczalni tego nie wychwycił, a sędzia nie był zainteresowany rozgryzaniem i klepnął PS Rzeczoznawca był miły bo opłacany przez Ciebie, tan sam gościu pzyjeżdża na zlecenie TU i ... czytasz o takich tutaj Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.