Skocz do zawartości
Forum Odszkodowania

Złamanie nogi - rehabilitacja


master_44
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

 

Aurora wrote:

witch wrote:

Aurora najlepszym ćwiczeniem jest zejście, wejścia na 4 piętro i dojście o jednej kuli na parking a to ok 1 km. Ale jazda była naprawdę super. Chyba już dawno z niczego się tak nie cieszyłam jak z pokonania kilku skrzyżowań bez najechania komuś na kuper :)

Rozumiem, też kiedyś pisałam, że najgorsze były dla mnie schody i samo chodzenie. Obecine po schodach wchodzę normalnie (ale trzymam się poręczy), a schodzę dostawiając nogę.

Z wchodzeniem nie mam najmniejszego problemu. Wchodzę tak jak opisujesz - bez kuli, trzymając się tylko poręczy ale idzie mi to sprawnie i bezboleśnie. Schodzę z jedną kulą i trzymając się poręczy. Nie dostawiam nogi do nogi,staram się schodzić normalnie (przemiennie) trwa to jednak długo i strasznie się pocę przy tej czynności ale idę. Wolę dłużej schodzić i bardziej się umęczyć ale niech ta zołza uczy się od początku poprawnego chodu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Witch co to znaczy "obsłużyłam sama" bo ja w kuchni to zrobię wszystko-no prawie wszystko, ale zanieść to do pokoju to nie mam szans-ręce zajęte przez te przebrzydłe kule.

Ano to co piszesz. Z uporem osła twierdziłam, że sama wszystko zaniosę do stołu i wbrew zakazom męża to zrobiłam. W domu chodzę już bez kul i jak zauważyła koleżanka - nie ciągnę już nogi obok ciała tylko stawiam ją do przodu. Jakieś tam postępy robię, które obce osoby szybciej zauważają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Aurora wrote:

Mnie się wydaje, że nie chodzi stricte o gips, ale o unieruchomienie samej nogi bo co z tego, że nie miałam gipsu, jak w ogóle tej nogi nie używałam, nie ruszałam nią i strasznie chuda się zrobiła i słaba. Ja mój czas powrotu liczę od momentu gdy pozwolono mi ją całkowicie obciążać. Ale to moja wersja.

Czyli mój się jeszcze nie zaczął.............. o mamuniu....... kiedy to nastąpi. Liczę na magię daty 3 grudnia.

U mnie była taka specyficzna sytuacja, że nie kazano mi nic z nogą robić (tylko ruszać palcami), a po 3 miesiącach poszłam do innego lekarza i on nakazał mi natychmiast na maksa obciążać nogę, więc nie było w międzyczasie żadnego rozruchu, ćwiczeń, itp. Dlatego ja mój czas liczę od 3 września.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

Aurora wrote:

witch wrote:

Aurora najlepszym ćwiczeniem jest zejście, wejścia na 4 piętro i dojście o jednej kuli na parking a to ok 1 km. Ale jazda była naprawdę super. Chyba już dawno z niczego się tak nie cieszyłam jak z pokonania kilku skrzyżowań bez najechania komuś na kuper :)

Rozumiem, też kiedyś pisałam, że najgorsze były dla mnie schody i samo chodzenie. Obecine po schodach wchodzę normalnie (ale trzymam się poręczy), a schodzę dostawiając nogę.

Z wchodzeniem nie mam najmniejszego problemu. Wchodzę tak jak opisujesz - bez kuli, trzymając się tylko poręczy ale idzie mi to sprawnie i bezboleśnie. Schodzę z jedną kulą i trzymając się poręczy. Nie dostawiam nogi do nogi,staram się schodzić normalnie (przemiennie) trwa to jednak długo i strasznie się pocę przy tej czynności ale idę. Wolę dłużej schodzić i bardziej się umęczyć ale niech ta zołza uczy się od początku poprawnego chodu :)

Jak to czytam to zazdroszczę i mam nadzieję, ze za miesiąc będę też na takim etapie co Wy. Mnie problem jeszcze sprawia obuwie-tzn wcisnęłam się w jakieś stare kozaki-na płaskim, zamek z boku i wiązanie z przodu, które poluzowałam na maxa. ale i tak było mi już potem źle w tych butach. Też tak macie czy tylko moja noga taka felerna???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

Aurora wrote:

witch wrote:

Aurora najlepszym ćwiczeniem jest zejście, wejścia na 4 piętro i dojście o jednej kuli na parking a to ok 1 km. Ale jazda była naprawdę super. Chyba już dawno z niczego się tak nie cieszyłam jak z pokonania kilku skrzyżowań bez najechania komuś na kuper :)

Rozumiem, też kiedyś pisałam, że najgorsze były dla mnie schody i samo chodzenie. Obecine po schodach wchodzę normalnie (ale trzymam się poręczy), a schodzę dostawiając nogę.

Z wchodzeniem nie mam najmniejszego problemu. Wchodzę tak jak opisujesz - bez kuli, trzymając się tylko poręczy ale idzie mi to sprawnie i bezboleśnie. Schodzę z jedną kulą i trzymając się poręczy. Nie dostawiam nogi do nogi,staram się schodzić normalnie (przemiennie) trwa to jednak długo i strasznie się pocę przy tej czynności ale idę. Wolę dłużej schodzić i bardziej się umęczyć ale niech ta zołza uczy się od początku poprawnego chodu :)

W takim razie może i ja tak spróbuję. Od jutra zaczynam ćwiczyć normalne schodzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja swój od 10-go września. Od wyjęcia śruby i zaczęciu "uruchamiania" nogi przez samą siebie. Lekarz jakiś nieskory do przepisania rehabilitacji więc musiałam sprawy wziąć w swoje ręce.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

jasmar wrote:

Witch co to znaczy "obsłużyłam sama" bo ja w kuchni to zrobię wszystko-no prawie wszystko, ale zanieść to do pokoju to nie mam szans-ręce zajęte przez te przebrzydłe kule.

Ano to co piszesz. Z uporem osła twierdziłam, że sama wszystko zaniosę do stołu i wbrew zakazom męża to zrobiłam. W domu chodzę już bez kul i jak zauważyła koleżanka - nie ciągnę już nogi obok ciała tylko stawiam ją do przodu. Jakieś tam postępy robię, które obce osoby szybciej zauważają.

Kurczę jesteś 11 dni przede mną a ja jeszcze z dwoma zasuwam. wiem żeby nie porównywać ale jednak........................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

witch wrote:

Aurora wrote:

Rozumiem, też kiedyś pisałam, że najgorsze były dla mnie schody i samo chodzenie. Obecine po schodach wchodzę normalnie (ale trzymam się poręczy), a schodzę dostawiając nogę.

Z wchodzeniem nie mam najmniejszego problemu. Wchodzę tak jak opisujesz - bez kuli, trzymając się tylko poręczy ale idzie mi to sprawnie i bezboleśnie. Schodzę z jedną kulą i trzymając się poręczy. Nie dostawiam nogi do nogi,staram się schodzić normalnie (przemiennie) trwa to jednak długo i strasznie się pocę przy tej czynności ale idę. Wolę dłużej schodzić i bardziej się umęczyć ale niech ta zołza uczy się od początku poprawnego chodu :)

Jak to czytam to zazdroszczę i mam nadzieję, ze za miesiąc będę też na takim etapie co Wy. Mnie problem jeszcze sprawia obuwie-tzn wcisnęłam się w jakieś stare kozaki-na płaskim, zamek z boku i wiązanie z przodu, które poluzowałam na maxa. ale i tak było mi już potem źle w tych butach. Też tak macie czy tylko moja noga taka felerna???

Kozaki nie wchodzą i nie przez opuchliznę, tylko są dość wąskie (choć też na zamek), a ja nie potrafię, jakby to powiedzieć, wpełznąć w nie stopą. Po prostu musiałaby być bardziej ruchoma, żebym je wciągnęła. Na razie chodzę w adidasach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witch wrote:
Może dla lepszego samopoczucia zapomnij, że to kule ale wyobrażaj sobie że to kijki do nordic walking :) a Ty doginasz z nimi dla zdrowotności.
Przyjdzie czas, że stopniowo najpierw jeden potem drugiej podziękujesz za "pomoc". Już niedługo.
"Przyjażniłam" się ze swoimi kulami ponad 9 m-cy! Dlatego nikt mnie do końca życia nie namówi na nordic walking.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Jak to czytam to zazdroszczę i mam nadzieję, ze za miesiąc będę też na takim etapie co Wy. Mnie problem jeszcze sprawia obuwie-tzn wcisnęłam się w jakieś stare kozaki-na płaskim, zamek z boku i wiązanie z przodu, które poluzowałam na maxa. ale i tak było mi już potem źle w tych butach. Też tak macie czy tylko moja noga taka felerna???

Jasmar z butami bywa różnie. W Wszystkich Świętych myślałam, że wcale nie pójdę na cmentarz bo noga nie mieściła się w żaden but. Napuchła. W końcu wcisnęłam ją jakoś w botki ale palce dotykały podeszwy a pięta "utknęła" na początku krótkiej cholewki. Czyli but był pusty noga zaś tylko w cholewce. I musiałam być zawieziona wózkiem bo nie dało stanąć na nogę w takim ułożeniu w bucie. Kozaki mam jedne z suwakiem (dopiero w piątek je dosunęłam) i 2 pary wkładane z dość szeroką cholewką. Jakoś idzie je jakoś nałożyć ale jak widzisz bywa i tak, że spuchnie i wtedy kicha. Siedzenie w domu. Latem byłoby łatwiej jakieś klapki włożyć. No ale czemu ma być nam łatwo ? Jak przerąbane to na całej linii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Mnie problem jeszcze sprawia obuwie-tzn wcisnęłam się w jakieś stare kozaki-na płaskim, zamek z boku i wiązanie z przodu, które poluzowałam na maxa. ale i tak było mi już potem źle w tych butach. Też tak macie czy tylko moja noga taka felerna???

Też tak macie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LillaKorn wrote:
witch wrote:
Może dla lepszego samopoczucia zapomnij, że to kule ale wyobrażaj sobie że to kijki do nordic walking :) a Ty doginasz z nimi dla zdrowotności.
Przyjdzie czas, że stopniowo najpierw jeden potem drugiej podziękujesz za "pomoc". Już niedługo.
"Przyjażniłam" się ze swoimi kulami ponad 9 m-cy! Dlatego nikt mnie do końca życia nie namówi na nordic walking.
Lilla Ty jesteś nie do pobicia w tej dyscyplinie. Ale przynajmniej wiesz, że na kije nikt Cię już w życiu nie namówi.
Obiecałam sobie, że po skończonym leczeniu swoje wyrzucę na śmietnik aby już nigdy więcej nie korcić losu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alawpr wrote:
edziag wrote:
widzę, że wszyscy w rodzinnych pieleszach się grzeją :) odezwę się jutro, ja też powoli do żywych wracam, chociaż kule wkurzają mnie na maxa a najbardziej to że jak bym ich nie oparła za 5 sekund lądują z wielkim hukiem na podłodze bez względu na to gdzie jestem wzbudza to ogólną sensację wrrrrrr...
stopa nie zgina mi się nic, została na 90 stopniach i ani drgnie przez to nawet jak idę o kulach to kuleję :( jeju ile to jeszcze potrwa....
Edziag ,ja jak musze odstawic kule to musze sie nagłówkowac gdzie je oprzec ,żeby tez nie rąbneły.Masakra jakaś,pilnuje ich niemiłosiernie ,bo jakby rabneły dalej w miejsce gdzie nie siegne to mogiła ,zostane w tym miejscu na amen do czasu jak nie przyjdzie ratunek. Czasem jak jestem sama to mam schizę na ich punkcie i pilnuje ich jak oka w głowie.
Mnie też kule padają często i już nie raz robiłam skłony( z oparciem o szafki) aby je pozbierać. I to właśnie jest tak wkurzające. No i brak rąk jak się chodzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

Ja właśnie wróciłam z pierwszej jazdy od ponad 4 miesięcy. Samochód cały, mąż przeżył a mój staw okazał się miłośnikiem motoryzacji. Faktycznie lepiej wychodzi mi obsługa pedałów niż chodzenie. W związku z zaliczonym egzaminem od jutra kończy się etap uzależnienia od rodziny. Jeden mankament to dojście na parking, które póki co zajmuje mi sporo czasu ale przecież nigdzie mi się nie spieszy :)

U kochana! Nie dość, że jesteś istotą dwunożną (w domu też się liczy) to jeszcze zmotoryzowaną. Wielikie brawka moja droga!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LillaKorn wrote:
witch wrote:
Może dla lepszego samopoczucia zapomnij, że to kule ale wyobrażaj sobie że to kijki do nordic walking :) a Ty doginasz z nimi dla zdrowotności.
Przyjdzie czas, że stopniowo najpierw jeden potem drugiej podziękujesz za "pomoc". Już niedługo.
"Przyjażniłam" się ze swoimi kulami ponad 9 m-cy! Dlatego nikt mnie do końca życia nie namówi na nordic walking.
Na początku w szpitalu mówili mi, że to są moje przyjaciółki. A ja się śmiałam, że przywiozłam sobie do domu pamiątkę z Zakopanego. Mam gdzieś taka pamiątkę, wywalę ją na śmietnik jak tylko nie będą mi potrzebne.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

witch wrote:

jasmar wrote:

Witch co to znaczy "obsłużyłam sama" bo ja w kuchni to zrobię wszystko-no prawie wszystko, ale zanieść to do pokoju to nie mam szans-ręce zajęte przez te przebrzydłe kule.

Ano to co piszesz. Z uporem osła twierdziłam, że sama wszystko zaniosę do stołu i wbrew zakazom męża to zrobiłam. W domu chodzę już bez kul i jak zauważyła koleżanka - nie ciągnę już nogi obok ciała tylko stawiam ją do przodu. Jakieś tam postępy robię, które obce osoby szybciej zauważają.

Kurczę jesteś 11 dni przede mną a ja jeszcze z dwoma zasuwam. wiem żeby nie porównywać ale jednak........................

Weź poprawkę, że ja mam tylko tą nogę a Ty przy okazji miałeś jeszcze inne atrakcje. One nie są bez wpływu na usprawnianie nogi. Myślę, że jakby nie te dodatkowe przejścia to byłabyś na zbliżonym etapie do mojego. Ale popatrz na to tak, że za jednym zamachem "wykurujesz" się z kilku dolegliwości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

Siedzenie w domu. Latem byłoby łatwiej jakieś klapki włożyć. No ale czemu ma być nam łatwo ? Jak przerąbane to na całej linii.

No właśnie a jak ja wrócę do pracy to nie ma innej opcji tylko kozaki. Nie będę przecież czekać na wiosnę czy lato.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, a jak to jest z przepisywaniem rehabiltacji, gdy się chodzi prywatnie do lekarza, tzn., czy on może przepisać zabiegi w ramach NFZ? Razej nie, chyba, że jeszcze przyjmuje na NFZ i jakoś tak zakręci, że to niby w ramach tego. Pamiętam, jak w ciąży chodziłam prywatnie do ginekologa, to za wszystkie badania musiałam dodatkowo płacić bo niby nie można mi ich było przepisać w ramach NFZ, bo to by było tak, jakby lekarz brał kasę dla siebie a leczył za państwowe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

LillaKorn wrote:

witch wrote:

Ja właśnie wróciłam z pierwszej jazdy od ponad 4 miesięcy. Samochód cały, mąż przeżył a mój staw okazał się miłośnikiem motoryzacji. Faktycznie lepiej wychodzi mi obsługa pedałów niż chodzenie. W związku z zaliczonym egzaminem od jutra kończy się etap uzależnienia od rodziny. Jeden mankament to dojście na parking, które póki co zajmuje mi sporo czasu ale przecież nigdzie mi się nie spieszy :)

U kochana! Nie dość, że jesteś istotą dwunożną (w domu też się liczy) to jeszcze zmotoryzowaną. Wielikie brawka moja droga!

Dzieki Lilla :) A najważniejsze że nikomu nie najechałam na zderzak a mąż wyszedł o własnych siłach z auta (nieco blady). W drodze powrotnej nawet pochwali mnie i przyznał się, że przez chwilę zapomniał, że nie uczę się jeździć tylko sprawdzam ruch stawu na pedałach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

witch wrote:

Weź poprawkę, że ja mam tylko tą nogę a Ty przy okazji miałeś jeszcze inne atrakcje. One nie są bez wpływu na usprawnianie nogi. Myślę, że jakby nie te dodatkowe przejścia to byłabyś na zbliżonym etapie do mojego. Ale popatrz na to tak, że za jednym zamachem "wykurujesz" się z kilku dolegliwości

Tak właśnie mówię, że robię generalny remont swojego organizmu. Gdyby nie ta noga (i tym samym dłuższe L4 ) to w ogóle nie zdecydowałabym się na te pozostałe operacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

witch wrote:

Siedzenie w domu. Latem byłoby łatwiej jakieś klapki włożyć. No ale czemu ma być nam łatwo ? Jak przerąbane to na całej linii.

No właśnie a jak ja wrócę do pracy to nie ma innej opcji tylko kozaki. Nie będę przecież czekać na wiosnę czy lato.

Też muszę w końcu jakieś kupić... Wykorzystam chyba patent Lilli na sznurowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Ale potem byłam tak zmęczona( no kurde- po czym??? po przyjemności???), że nie wiem jak to jest jak się zaczyna pracę. Lilla jakie były Twoje odczucia-Ty też byłaś zmęczona? No i nie wspomnę o bólu nogi, wieczorem dał się porządnie we znaki, bo po kinie był jeszcze Mc Donalds. Ale nie żałuję, było super!!!!!

Pierwsze dni po powrocie do pracy byłam zmęczona jak pies ale.......wcale nie chciało mi się narzekać. Powrót do pracy był dla mnie równoznaczny z uzyskaniem utraconej kontroli nad wlasnym życiem! Oprocz oczywistych uciążliwości i miliona pytań wszystkich napotkanych osob spotkałam się z dużą życzliwością i pomocą w logistyce (chyba mnie lubią!) do tego stopnia, że wystawiano mnie niekiedy do konfliktowej sytuacji bo prawdopodobieństwo, że mi nie odmówią było zerowe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Aurora wrote:

Słuchajcie, a jak to jest z przepisywaniem rehabiltacji, gdy się chodzi prywatnie do lekarza, tzn., czy on może przepisać zabiegi w ramach NFZ? Razej nie, chyba, że jeszcze przyjmuje na NFZ i jakoś tak zakręci, że to niby w ramach tego. Pamiętam, jak w ciąży chodziłam prywatnie do ginekologa, to za wszystkie badania musiałam dodatkowo płacić bo niby nie można mi ich było przepisać w ramach NFZ, bo to by było tak, jakby lekarz brał kasę dla siebie a leczył za państwowe.

Nie mam pojęcia, ale też wydaje mi się że trzeba płacić-dobre porównanie do ciąży. Ale warto dopytać bo te priwate to sporo wyjdzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

witch wrote:

Weź poprawkę, że ja mam tylko tą nogę a Ty przy okazji miałeś jeszcze inne atrakcje. One nie są bez wpływu na usprawnianie nogi. Myślę, że jakby nie te dodatkowe przejścia to byłabyś na zbliżonym etapie do mojego. Ale popatrz na to tak, że za jednym zamachem "wykurujesz" się z kilku dolegliwości

Tak właśnie mówię, że robię generalny remont swojego organizmu. Gdyby nie ta noga (i tym samym dłuższe L4 ) to w ogóle nie zdecydowałabym się na te pozostałe operacje.

I za to, za tą odwagę połączenia tych "remontów" w czasie należy Ci się Order Trzeci za wyrzucenie ze środka wszystkich śmieci :) Podziwiam Cię za to bardzo !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

jasmar wrote:

Aurora wrote:

Słuchajcie, a jak to jest z przepisywaniem rehabiltacji, gdy się chodzi prywatnie do lekarza, tzn., czy on może przepisać zabiegi w ramach NFZ? Razej nie, chyba, że jeszcze przyjmuje na NFZ i jakoś tak zakręci, że to niby w ramach tego. Pamiętam, jak w ciąży chodziłam prywatnie do ginekologa, to za wszystkie badania musiałam dodatkowo płacić bo niby nie można mi ich było przepisać w ramach NFZ, bo to by było tak, jakby lekarz brał kasę dla siebie a leczył za państwowe.

Nie mam pojęcia, ale też wydaje mi się że trzeba płacić-dobre porównanie do ciąży. Ale warto dopytać bo te priwate to sporo wyjdzie

Leczę się prywatnie. Do tej pory przepisał mi tylko 10 alfa tronów. Nie płaciłam za to. Miałam je wykonywane w zakładzie rehabilitacyjnym NFZ-u.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

LillaKorn wrote:

jasmar wrote:

Ale potem byłam tak zmęczona( no kurde- po czym??? po przyjemności???), że nie wiem jak to jest jak się zaczyna pracę. Lilla jakie były Twoje odczucia-Ty też byłaś zmęczona? No i nie wspomnę o bólu nogi, wieczorem dał się porządnie we znaki, bo po kinie był jeszcze Mc Donalds. Ale nie żałuję, było super!!!!!

Pierwsze dni po powrocie do pracy byłam zmęczona jak pies ale.......wcale nie chciało mi się narzekać. Powrót do pracy był dla mnie równoznaczny z uzyskaniem utraconej kontroli nad wlasnym życiem! Oprocz oczywistych uciążliwości i miliona pytań wszystkich napotkanych osob spotkałam się z dużą życzliwością i pomocą w logistyce (chyba mnie lubią!) do tego stopnia, że wystawiano mnie niekiedy do konfliktowej sytuacji bo prawdopodobieństwo, że mi nie odmówią było zerowe

No tak - "kalece "się nie odmawia. Czyli wykorzystują Cię na maksa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

LillaKorn wrote:

jasmar wrote:

Ale potem byłam tak zmęczona( no kurde- po czym??? po przyjemności???), że nie wiem jak to jest jak się zaczyna pracę. Lilla jakie były Twoje odczucia-Ty też byłaś zmęczona? No i nie wspomnę o bólu nogi, wieczorem dał się porządnie we znaki, bo po kinie był jeszcze Mc Donalds. Ale nie żałuję, było super!!!!!

Pierwsze dni po powrocie do pracy byłam zmęczona jak pies ale.......wcale nie chciało mi się narzekać. Powrót do pracy był dla mnie równoznaczny z uzyskaniem utraconej kontroli nad wlasnym życiem! Oprocz oczywistych uciążliwości i miliona pytań wszystkich napotkanych osob spotkałam się z dużą życzliwością i pomocą w logistyce (chyba mnie lubią!) do tego stopnia, że wystawiano mnie niekiedy do konfliktowej sytuacji bo prawdopodobieństwo, że mi nie odmówią było zerowe

Sprytne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

LillaKorn wrote:

witch wrote:

No tak - "kalece "się nie odmawia. Czyli wykorzystują Cię na maksa :)

No wiesz, przedtem mieli przymusowe 7,5 miesięczne zastępstwo za mnie.

Takie życie, raz Ty, innym razem ktoś inny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...